Patrzę
na Luboń oczami osoby, która wychowała się i mieszka tutaj od dziecka. Znam
niemal każdą opuszczoną działkę, skwerek, gąszcze drzew w pobliżu strumienia, w
okolicy w której dorastałam. Wraz ze szkolnymi przyjaciółmi wykorzystywaliśmy
te miejsca do zabaw, budowania „baz” i kryjówek. Dzięki tym wspomnieniom, przez
tę więź, nie wyobrażam sobie mieszkać w innym mieście niż Luboń. Traktuję je jak
dom, szanuję i staram się o nie dbać, tak
jak o własny ogród. Gdy spotykam osoby, które nie są tak związane tym miejscem,
czuję silną potrzebę, aby przekonać je, by patrzyły na Luboń podobnie. Wiem, że
jest to nieco naiwne podejście, ale każdy z nas ma swoje małe wady – a naiwność
to jedna z moich słabości.
Szukam
sposobów, aby zintegrować mieszkańców i wzbudzić w nich podobne poczucie
wspólnotowości. Szczególnie wśród tych osób, które mieszkają tu od niedawna i
nie posiadają jeszcze więzi z tym miejscem. Wspieram zatem wszystkie oddolne
inicjatywy, powstawanie nowych formalnych i nieformalnych grup, spotkania –
wszystko to, co sprawia, że integrują się osoby o podobnych potrzebach i
zainteresowaniach. Wiem, że ci, którzy już prężnie działają w Luboniu – mają
siłę zarażać swoim zapałem kolejnych mieszkańców, za co serdecznie dziękuję.
Luboński budżet
obywatelski
Uznałam,
że jednym z narzędzi, które pozwoliłyby przyczynić się do większej integracji
mieszkańców może być budżet obywatelski. Daje on możliwość rozbudzenia
aktywności i kreatywności mieszkańców. Może zachęcić ich do wspólnych
inicjatyw, czy to poprzez zgłaszanie gotowych projektów, czy też na etapie
walki o wynik głosowania nad konkretnymi propozycjami. Zachęcam wszystkich, dla
których ważne jest, w jakim otoczeni mieszkają, aby rozejrzeli się dookoła i
ocenili, co byłoby najbardziej potrzebne, przyniosło radość w ich sąsiedztwie,
a mieściłoby się w ramach budżetu obywatelskiego.
Zapraszam
do pracy w zespole, który do połowy maja tego roku wypracuje zasady jego funkcjonowania.
Wstępnie przyjęliśmy, iż do rozdysponowania będzie kwota 250 tysięcy złotych. Jej
większa część miałaby być przeznaczona na realizację projektów o charakterze
inwestycyjnym, materialnym. Mniejsza mogłaby sfinansować pomysły takie jak
warsztaty, festyny, wydarzenia integrujące najbliższe otoczenie. Już dziś, widząc
zainteresowanie i pierwsze zgłoszenia do pracy w zespole, liczę na to, że
będzie odpowiednia duża pula projektów, spośród których będziecie mogli Państwo
wybrać te najciekawsze.
Wystarczy tak nie wiele
Tak
bardzo zależy mi, abyśmy wszyscy dbali o nasze otoczenie. Przytoczę Państwu
pewien żart, który niedawno usłyszałam jako komentarz do mojego zachowania tj
zwracania przeze mnie uwagi na ulicy osobom zaśmiecającym miasto: „W autobusie
obok staruszka siedzi młody chłopak, który zjadając kolejne cukierki, wyrzuca
papierki na podłogę. Staruszek, chcąc delikatnie zwrócić na to uwagę zapytał
go, czy nie boi się, że od takiej ilości cukru straci kiedyś zęby. Na to
odpowiada młody: mój dziadek jadł słodycze, miał 90 lat i wszystkie zęby. A wie
pan dlaczego? Bo nie wtrącał się w nie swoje sprawy”.
Wydaje
mi się, że mam dość duże szczęście do zderzania się z sytuacjami bezmyślnego
zaśmiecania Lubonia. Podczas jednego
spaceru zauważyłam, że w różnych miejscach na ulicy leżą kłęby psiej sierści. Mój pies też teraz ją gubi, więc nie to mnie
zdziwiło, a fakt, że znajduje się ona w dość dużych odległościach. I zauważyłam
mężczyznę, który spacerując ze swoim pupilem, co chwilę wyczesywał nowe kłęby i
zostawiał je na ulicy. Tuż przed świątecznie zagospodarowanymi ogródkami.
Innym
razem, przebiegając obok przystanku zauważyłam, że osoba oczekująca na autobus upuściła
kubek po kawie na ziemię, mając na
wyciągnięcie ręki śmietnik. Podeszłam, wyrzuciłam kubek do kosza – ku
zdziwieniu właściciela kubka. Z podobnych sytuacji: przejeżdżając koło placu
Edmunda Bojanowskiego zobaczyłam, jak młoda dziewczyna rzuca kubek po coli na trawę. Po zwróceniu
uwagi, pojemnik znalazł się w śmietniku.
To
jeszcze nie koniec. Kiedyś byłam świadkiem tego, jak na parkingu przy centrum
handlowym pewien mężczyzna wyrzucił papierową
torebkę za samochód. Zdążyłam podejść, zapukałam w okno kierowcy, a gdy je
otworzył, podałam mu tę torebkę i powiedziałam „coś panu wypadło”.
I
ostatni przykład – przechodząc koło Sąsiedzkich Tulipanów widziałam grupkę
dziewczynek na spacerze z psem. Ucieszyłam się, że to miejsce żyje. I nagle,
dziewczynka wyciąga torebkę na psie odchody, wyrzuca na bok foliową siateczkę, a papierek drze na drobne kawałki i
podrzuca z radością w górę. Chociaż wyglądało to uroczo, musiałam zwrócić
dziewczynom uwagę.
Często
czuję się niezręcznie, gdy muszę zwracać innym uwagę, aby nie śmiecili. Ktoś
powie , że wtrącam się w nie swoje sprawy, ale ja uważam, że to jest moja
sprawa, co więcej – to nasza wspólna sprawa. Nie namawiam Państwa do sprzątania
miasta – ale apeluję, aby po prostu nie śmiecić. Chcę mieć na starość wszystkie
zęby. ;)
Małgorzata Machalska
Burmistrz Miasta Luboń